Szept po szepcie… nasze wędrówki za głosem kamienic
Szept pierwszy
Starsza, samotnie mieszkająca Pani Maria. Stara niemiecka kamienica, ze stromymi schodami.
Czy mogłaby Pani opowiedzieć jak się tutaj Pani mieszka, a jak mieszkało się kiedyś?
Ja tu niedługo mieszkam, ale mieszka mi się dobrze.
Niedługo, to znaczy – od kiedy?
Z uśmiechem na twarzy Pani Maria odpowiada: No, będzie pięćdziesiąt lat.
To rozładowało pewne napięcie, a Pani Maria mniej nieufnie spojrzała na nas. Jednak nie powiedziała nam zbyt dużo, bowiem – jak przyznała – nie przywiązuje większej wagi do piękna kamienic.
Może opowie nam Pani swoją historię?
No więc, ja przyjechałam tutaj z Krakowa
Ze zdziwieniem zapytaliśmy się o powód przeprowadzki do Gliwic, a w odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że to przez miłość i małżeństwo.
Jak się Pani podobały Gliwice po tym, jak przyjechała Pani tutaj z pięknego Krakowa?
No, nie za bardzo, nie mogłam się w ogóle przyzwyczaić.
A to dlaczego?
Wydawało mi się, że ludzie są inni niż tam, w krakowskim.
Tak? A jaki sposób inni?
No, tak mi się wydawało, bo nie miałam nikogo znajomego.
Zapewne na początku ciężko było zrozumieć śląską mowę?
Tak, to prawda. Ale muszę powiedzieć, że mam taką przyjaciółkę Ślązaczkę, z którą tak żyjemy, jak rodzina.
A nie chciała Pani wrócić do Krakowa?
Oj, chciałabym, ale nie mam po co.
W chwili, w której pojawiła się Pani w tej kamienicy, 50 lat temu, kto tutaj mieszkał?
Ja tutaj jestem seniorką, a mieszkali Polacy.
Więcej miła Pani Maria nie chciała nam powiedzieć, z uśmiechem, grzecznie przeprosiła i oddała się codziennym czynnościom.
Rozmawiały: Adriana Urgacz, Martyna Rabiej